Szukasz Niemiecki Plakat Podróżniczy plików szablonów? Pikbest znalazł 503748 szablonów obrazów projektowych do osobistego użytku komercyjnego. Więcej Niemiecki Plakat Podróżniczy Szablony plakatów,ulotek,kart i broszur Pliki za darmo Pobierz do projektowania,odwiedź PIKBEST.COM
W czerwcu ponad 30 posłów do Parlamentu Europejskiego z Polski, Węgier, Włoch, Grecji, Hiszpanii, Chorwacji, Litwy i Niemiec skierowało list do Domu Historii Europejskiej w Brukseli, żądając od muzeum usunięcia plakatu przedstawiającego obraz Matki Boskiej Częstochowskiej w tęczowej aureoli. W lipcu placówka, powstała z inicjatywy Parlamentu Europejskiego, odpowiedziała europosłom. - Plakat powstał w 2019 roku w proteście przeciwko wypowiedziom polskiego Kościoła przeciwko (osobom) LGBT+. Wywołało to kontrowersje i doprowadziło do śledztwa i procesu w sprawie obrazy uczuć religijnych i zbezczeszczenia przedmiotu rytualnego. Działacze, którzy stanęli przed sądem, zostali ostatecznie uniewinnieni przez polski sąd. W werdykcie stwierdzono, że czyn ten nie miał na celu krzywdzenia polskich katolików: "nie można twierdzić, że tęczowa flaga osób LGBT kogokolwiek obraża". Historia plakatu jest dobrze wyjaśniona i skontekstualizowana w tekstach wystawy i katalogu wystawy. Przedstawiono zarówno krytykę, jak i orzeczenie sądu - czytamy w liście Domu Historii Europejskiej do europosłów. Instytucja przekonuje, że plakat został wybrany jako część wystawy – razem z eksponowanym plakatem "Je suis Charlie" (hasło utworzone po zamachu terrorystycznym na redakcję francuskiego tygodnika satyrycznego "Charlie Hebdo" - red.) – "aby zachęcić do rozważań nad kwestią wolności wypowiedzi i przedyskutować różne punkty widzenia". - Wybór ten jest wynikiem szeroko zakrojonych badań prowadzonych przez niezależnych akademicko historyków i kuratorów oraz szerokich dyskusji i recenzji naukowych z Komitetem Naukowym złożonym z uznanych historyków z całej Europy - informuje w liście Dom Historii Europejskiej. Do odpowiedzi instytucji krytycznie odniosła się jedna z inicjatorek listu eurodeputowanych, Izabela Kloc. - Władze Domu Historii Europejskiej dały do zrozumienia, że nie zamierzają przejmować się zwracaniem uwagi na obrazę uczuć religijnych, gdyż lepiej wiedzą, co dla katolików jest obraźliwe, a co nie. Odpowiedź na list grupy posłów sprowadza się do stwierdzenia, że "naukowe autorytety naszej placówki nie widzą problemu, więc problemu nie ma". Jest to dość jaskrawy przejaw zinstytucjonalizowanej arogancji muzeum, które zamiast zajmować się historią eksponuje prowokacyjne współczesne plakaty o wątpliwej wartości artystycznej. Tego rodzaju działalność nie ma nic wspólnego z historią Europy, pokazuje natomiast kompletny brak szacunku dla europejskiego dziedzictwa kulturowego - powiedziała Kloc. Zdaniem europosłów "wykorzystanie czczonego przez katolików obrazu do kampanii LGBTI+ narusza zasadę poszanowania przedmiotów kultu religijnego". W opinii sygnatariuszy listu plakat nie powinien być pokazywany w muzeum powstałym z inicjatywy PE. „Dla wielu osób w Polsce wykorzystanie wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej do kampanii na rzecz środowisk LGBTI+ było naruszeniem tej podstawowej zasady wzajemnego szacunku, do którego każdy wierzący ma prawo" - powiedziała Kloc w czerwcu. Dodała, że "w Domu Historii Europejskiej, odwiedzanym przez liczne grupy turystów, w tym uczniów i studentów, nie powinno być miejsca na tego rodzaju apologię obrazoburstwa". "Nie wiem, czy nasz apel odniesie tutaj jakikolwiek skutek, ale nasz sprzeciw był w tej sytuacji konieczny” - podkreślała eurodeputowana. "Głęboko wierzymy, że symbole religijne powinny być szanowane i nie powinny być używane bez ograniczeń w kampaniach komercyjnych, społecznych lub politycznych, bez względu na przyczynę tej kampanii. Nie ma uzasadnienia edukacyjnego ani artystycznego dla przekraczania tych granic. (...) Jesteśmy zdumieni faktem, iż ten konkretny plakat znajduje się w Domu Historii Europejskiej. Żądamy podstawowego szacunku dla naszej religii i usunięcia niewłaściwego obrazu z Domu Historii Europejskiej" - czytamy w liście. Pod listem podpisali się europosłowie: Izabela Kloc, Elżbieta Kruk, Beata Kempa, Krzysztof Jurgiel, Dominik Tarczyński, Jadwiga Wiśniewska, Emmanouil Fragkos, Athanasios Konstantinou, Joachim Brudziński, Zbigniew Kuźmiuk, Kosma Złotowski, Lars Patrick Berg, Edina Toth, Eniko Gyori, Adam Kosa, Andor Deli, Balazs Hidveghi, Waldemar Tomaszewski, Ryszard Czarnecki, Kinga Gal, Erno Schaller-Baross, Nicola Procaccini, Patryk Jaki, Tomas Deutsch, Andras Gyurk, Elżbieta Rafalska, Beata Mazurek, Vicenzo Sofo, Andrea Bocskor, Grzegorz Tobiszowski, Carlo Fidanza, Margarita de la Pisa Carrion, Ladislav Ilczić, Karol Karski oraz Laszlo Trocsanyi. Dom Historii Europejskiej to muzeum powstałe z inicjatywy Parlamentu Europejskiego, otwarte 6 maja 2017 r. Jego celem ma być promowanie lepszego zrozumienia historii Europy i integracji europejskiej. Placówka znajduje się w pobliżu parku Leopolda w Brukseli, w sąsiedztwie instytucji europejskich. Źródło: PAP
Czy PO prowadzi swoją kampanię wyborczą nawet w Niemczech? W sieci zaprezentowano plakat, który miał zostać wywieszony w niemieckim miasteczku Zeitz niedaleko Lipska. Twój głos się liczy, nawet jeden; Polska to nasz dom — można przeczytać na wspomnianym plakacie, ale dalej jest już zdecydowanie mniej pozytywna treść.
Czynili to nie tylko na arenie międzynarodowej, lecz także na okupowanych ziemiach polskich. Sprawa katyńska przybrała na łamach polskojęzycznej prasy gadzinowej rozmiary niespotykanej wcześniej akcji propagandowej, popartej w większości rzeczywistymi dowodami pochodzącymi z miejsca zbrodni. Wskazanie sprawstwa Sowietów Aby móc propagandowo wykorzystać sprawę Katynia, należało przede wszystkim jednoznacznie ustalić datę zbrodni. To właśnie data – wiosna 1940 roku – wskazywałaby na sowieckie sprawstwo mordu, bo dopiero jesienią 1941 roku Katyń znalazł się pod okupacją niemiecką. Już w pierwszych doniesieniach prasa gadzinowa wspominała więc o trzyletnim lesie, który porastał groby katyńskie. Nie było to jednak zbyt precyzyjne określenie. Jedna ze szwedzkich gazet ogłosiła, że drzewa można sadzić, gdy mają dwa lata, co nie wykluczałoby popełnienia zbrodni w kwietniu 1942 roku. Dokładniejszą informację podano później, przywołując zawartą w sprawozdaniu Międzynarodowej Komisji Lekarskiej relację eksperta ds. leśnictwa, von Herffa, który mówił o pięcioletnich drzewach zasadzonych trzy lata wcześniej. Niemcom zależało na propagandowym sukcesie wśród Polaków. Podkreślano więc, że pierwsi o Katyniu dowiedzieli się robotnicy polscy z Organizacji Todta, którzy przybyli w te rejony wraz z jednym z niemieckich oddziałów. Ostatecznie data mordu została określona na marzec – kwiecień 1940 roku na podstawie relacji świadków. Kolejarze widzieli, jak do Smoleńska (tak podawała prasa; zapewne chodziło o Gniezdowo) niemal codziennie przybywały pociągi, z których pod silną strażą NKWD wysadzano polskich oficerów, a następnie wywożono ich wieczorem w nieznanym kierunku. Okoliczni chłopi widzieli ciężarówki z polskimi oficerami, zmierzające w nocy do lasku katyńskiego, ogrodzonego drutem kolczastym i strzeżonego przez NKWD. Stamtąd było słychać wielokrotnie strzały rewolwerowe. Zeznania świadków znajdowały potwierdzenie w materiałach znalezionych przy zwłokach, sowieckich gazetach, z których najpóźniej datowana pochodziła z 22 kwietnia 1940 roku, oraz pamiętnikach, . notatniku mjr. Adama Solskiego, w którym pod datą 9 kwietnia 1940 roku opisał swoje ostatnie godziny przed egzekucją. Na wiosnę 1940 roku jako termin śmierci wskazywał także ogólny stan zwłok – w mózgach zaszły bowiem procesy świadczące o co najmniej trzyletnim przebywaniu w ziemi. Potwierdzały to także dowody pośrednie, np. zimowa odzież ofiar oraz brak śladów użądleń owadów. Mówiono także o ustaniu wszelkich kontaktów z jeńcami w omawianym okresie oraz bezskutecznym ich poszukiwaniu przez rząd emigracyjny. O winie Sowietów miały także świadczyć poszlaki odwołujące się do kojarzenia faktów, część oficerów była bowiem przed śmiercią krępowana w taki sam sposób, jak odnalezieni również w Katyniu Rosjanie zamordowani i pochowani tam wcześniej. Prasa gadzinowa od początku zakładała, że w grobach katyńskich znajduje się 10–12 tys. jeńców, będących wcześniej w sowieckiej niewoli. Wyliczono to na podstawie danych rządu gen. Sikorskiego, który podawał, że w ZSRS odnaleziono tylko 3843 polskich oficerów. Listę ich nazwisk przekazał Stalinowi gen. Sikorski w czasie spotkania 3 grudnia 1941 roku. W prasie gadzinowej podano dosyć dokładną liczbę jeńców przebywających wcześniej w Kozielsku – 4500, Starobielsku – 4520 i w Ostaszkowie – 6570 (w tym 380 oficerów). Liczby te zostały przytoczone za deklaracją gen. Mariana Kukiela, który oświadczył, że polski rząd na emigracji nie mógł odnaleźć ok. 8300 oficerów, co mniej więcej odpowiadało liczbie więzionych w tych trzech obozach. Na poparcie założonej przez Niemców sumy ofiar w dziennikach wychodzących w Generalnym Gubernatorstwie publikowano niemal codziennie listy nazwisk oficerów, których tożsamość zdołano ustalić, mimo jednak intensywnych prac i zabiegów nigdy nie wydobyto nawet najniżej zakładanej liczby ciał, tj. 10 tys. Tym samym liczba pomordowanych nie została zamknięta i nie wycofano się z wcześniejszych szacunków, a ustalenia liczby zwłok odłożono na bliżej nieokreśloną przyszłość. Niemiecki plakat propagandowy, 1943 Niemiecki plakat propagandowy, 1943 Niemiecki plakat propagandowy, 1943 Delegacje polskie i Komisja Techniczna PCK Od samego początku strona niemiecka, aby uwiarygodnić swoje doniesienia, starała się nakłonić Polaków do przeprowadzenia samodzielnej akcji ekshumacyjnej w Katyniu. Już w wiadomościach z 1 kwietnia 1943 roku podano informację o delegacji polskiej, w której skład wchodzili literaci Ferdynand Goetel i Emil Skiwski. Delegacją kierował Wilhelm Ohlenbusch, szef urzędu propagandy Generalnego Gubernatorstwa, a jej uczestnicy przebywali na miejscu zbrodni 10 i 11 kwietnia. W prasie gadzinowej wizycie tej poświęcono wiele uwagi, podkreślając ogromne wrażenie, jakie na Polakach wywarły masowe groby. „Wśród pomordowanych członkowie delegacji znajdują niejednego ze swych znajomych” – pisano i dodawano, że przeraża ich skala popełnionej zbrodni. Zamieszczano relacje i wywiady z członkami komisji. Jeden z uczestników delegacji, Władysław Kawecki, był specjalnym wysłannikiem agencji prasowej „Telepress”. Stwierdził on w jednej z pierwszych relacji, że delegacja miała możność uczestniczenia w sekcji i rozpoznaniu zwłok wydobywanych z grobów katyńskich, oraz że potwierdza wcześniejsze doniesienia Niemców, dotyczące szczegółów mordu. Kawecki pisał też o „niezwykłej uprzejmości wojskowych władz niemieckich w Smoleńsku”, które miały zaoferować wszelką pomoc mającemu powstać polskiemu komitetowi, który w przyszłości miał się zająć sprawami ekshumacyjnymi i godnym pochówkiem. Ponadto w wywiadzie udzielonym agencji „Telepress” Kawecki powiedział, że każdy z członków delegacji mógł uczestniczyć w ekshumacji dowolnie wybranych zwłok, a także swobodnie rozmawiać ze świadkami. Mówił też, że jeden z asystujących delegacji kapitanów armii niemieckiej, artysta rzeźbiarz, zaproponował bezinteresowne wykonanie projektu pomnika, który miałby stanąć w centralnym miejscu przyszłego cmentarza w Katyniu. Ponadto wspomniał o krótkim przemówieniu Ferdynanda Goetla nad grobami i uczczeniu pomordowanych minutą ciszy. Natomiast Emil Skiwski, udzieliwszy wywiadu, zdobył się na szerszy komentarz polityczny, w którym przestrzegł przed bolszewizmem i jego zapędami internacjonalistycznymi. Przekonywał też, że wrażenia z ekshumacji wykluczają wszelką demagogię w mówieniu o zbrodni. Wizyta delegacji polskiej spełniła więc swoje zadanie: potwierdziła wiarygodność doniesień Niemców przez rzeczowe sprawdzenie dowodów i przychylne wypowiedzi na temat intencji okupanta. Niemcy czynili także starania, aby odtworzyć losy pomordowanych oficerów polskich. Ich drogę do dołów śmierci starano się zrekonstruować na podstawie dokumentów znalezionych przy ofiarach – a więc pamiętników i listów – oraz zeznań świadków. W wyniku starań dotyczących stworzenia polskiego komitetu do prac ekshumacyjnych 14 kwietnia 1943 roku wyjechała do Katynia druga polska delegacja, złożona z działaczy Polskiego Czerwonego Krzyża z sekretarzem generalnym Kazimierzem Skarżyńskim na czele. Mieli się zapoznać ze stanem badań oraz stwierdzić, czy ofiary są naprawdę polskimi oficerami. Jak donosili korespondenci „Telepressu”, Komisja Techniczna (tak ją nazwano) PCK wzięła udział w Smoleńsku we mszy w intencji pomordowanych, następnie udała się na miejsce zbrodni, aby przyjrzeć się pracom ekshumacyjnym, przesłuchała także rosyjskich świadków. W kolejnych dniach prasa gadzinowa pisała o trudnościach w identyfikacji niektórych ofiar. Po powrocie ze Smoleńska, 19 kwietnia 1943 roku, sekretarz Skarżyński przedstawił Zarządowi Głównemu PCK sprawozdanie o wynikach prac. Przyznał, że ofiary to polscy oficerowie zamordowani strzałem w kark wiosną 1940 roku, potwierdził też chęć współpracy ze strony Niemiec. 23 kwietnia 1943 roku Komisja Techniczna PCK zwróciła się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genewie z informacją w sprawie katyńskiej. Podano w niej wyniki polskiego dochodzenia tożsame z wcześniejszymi informacjami Skarżyńskiego. Informacja Komisji Technicznej była wynikiem kompromisu ze stroną niemiecką, która naciskała na PCK, aby wystąpił do MCK z prośbą o przysłanie do Katynia komisji lekarskiej. Zarząd Główny PCK stwierdził jednak, że nie jest uprawniony do stawiania takich wniosków, gdyż leży to w gestii rządów państw, ograniczył się więc tylko do sprawozdania. Nie trzeba dodawać ani tego, że ten dokument był bardzo na rękę autorom niemieckiej kampanii propagandowej, ani tego, z jaką dokładnością przytoczyła go prasa gadzinowa. W tej sytuacji władze GG zgodziły się na powołanie wspólnej komisji PCK i Rady Głównej Opiekuńczej, której ustalenia miały być podawane bezpośrednio opinii publicznej. W końcu maja komisja ta liczyła dziewięć osób, mieli oni do pomocy ok. dwudziestu robotników, dziennie badali średnio 120 zwłok, a następnie chowali je w nowych zbiorowych grobach. „Goniec Krakowski” opublikował 30 maja 1943 roku wywiad z dr. Marianem Wodzińskim, który przedstawił wyniki prac komisji. Mówił o 3200 wydobytych zwłokach i o tym, że strzały zostały oddane z broni kal. 7,65 mm. W niektórych przypadkach strzelano z bliska, na co wskazywało osmalenie czaszki, stwierdzono też sporadycznie podwójny postrzał. Tymczasem Wodziński we własnych wspomnieniach dotyczących pobytu w Katyniu podaje, że nie udzielał żadnego wywiadu, a redaktor Kawecki sfingował go – ponoć pod naciskiem Niemców – na podstawie sporządzonych odpisów z notatek Wodzińskiego. Wywiad ten po wojnie przysporzył Wodzińskiemu wielu kłopotów: podejrzewano go o kolaborację z Niemcami, wobec czego musiał się ukrywać, a w końcu wyjechać za granicę. Szczególnie zaszkodziło mu włożone w jego usta stwierdzenie, że współpraca z prof. Gerhardem Buhtzem, kierownikiem prac ekshumacyjnych ze strony niemieckiej, układa się bardzo dobrze. Po zawieszeniu prac ekshumacyjnych na początku czerwca 1943 roku wróciła do kraju Komisja Techniczna PCK, przywożąc ze sobą wszystkie znalezione dokumenty. Międzynarodowa Komisja Lekarska i wizyty przedstawicieli „krajów trzecich” Po bezskutecznym staraniu się o przyjazd do Katynia komisji MCK, aby podnieść rangę ustaleń i przedstawić je całemu światu, do Katynia zaproszono grupę profesorów z dwunastu krajów sprzymierzonych z Niemcami bądź przez nich okupowanych oraz z neutralnej Szwajcarii. Byli to rzeczoznawcy, głównie profesorzy medycyny sądowej, którzy przebywali w Katyniu od 28 do 30 kwietnia 1943 roku. Protokół, który zgodnie podpisali, potwierdzał wszelkie wcześniejsze ustalenia Niemców i Polaków co do winy Sowietów. Również i ta komisja mogła bez przeszkód badać wszystkie wydobyte do tej pory zwłoki, obejrzeć dokumenty oraz przesłuchać świadków. Eksperci dokonali obdukcji dziewięciorga zwłok, wykluczyli też wszelkiego rodzaju fałszerstwo ze strony III Rzeszy. Protokół stwierdzał, że oficerowie ubrani są w mundury, w których zostali zamordowani, i do wiosny 1943 roku nikt nie naruszył tych grobów. W umieszczonym w prasie gadzinowej komentarzu wprowadzającym w treść protokołu znalazło się następujące sformułowanie: „Wynik tych badań z pełną ścisłością i rzeczowością naukową potwierdza w całej rozciągłości haniebną zbrodnię katów żydo-komunistycznych”. Zdanie to miało wzmocnić propagandowy atut, jakim niewątpliwie dla Niemców była treść tego raportu. Relacje z miejsca mordu były podawane bardzo sprawnie, często szybciej niż w prasie konspiracyjnej, która po raz pierwszy zachowała w tak ważnej sprawie milczenie. Dodatkowo Niemcy organizowali wyjazdy na groby katyńskie wielu delegacji skupiających różne grupy społeczne, polskich jeńców – oficerów z terenu III Rzeszy. Jak sami później relacjonowali, nie dali się użyć do propagandy radiowo-prasowej, zgodzili się tylko na podanie wiadomości innym jeńcom. Wizyty w lesie katyńskim osób pochodzących z państw neutralnych miały dla niemieckiej akcji propagandowej bardzo duże znaczenie, uwiarygodniały bowiem jej przekaz. Informowano więc o tym, że w Wielkim Tygodniu 1943 roku miejsce zbrodni odwiedzili przedstawiciele świata artystycznego, którym pozwolono wziąć udział w pracach ekshumacyjnych. W skład tej delegacji wchodził, oprócz przedstawicieli Włoch, Holandii, Belgii, Finlandii i Protektoratu Czech i Moraw, także poeta z Hiszpanii, który wygłosił przemówienie potępiające zbrodnię bolszewicką. O tym, kto ma odwiedzać groby, zdecydowali – jeszcze na długo przed ujawnieniem odkrycia – minister propagandy Rzeszy Joseph Goebbels i Adolf Hitler. Zabiegi o opinię polską Niemcom zależało również na propagandowym sukcesie wśród Polaków. Podkreślano więc, że pierwsi o Katyniu dowiedzieli się robotnicy polscy z Organizacji Todta, którzy przybyli w te rejony wraz z jednym z niemieckich oddziałów. Po rozmowie z miejscową ludnością dowiedzieli się, że w lesie Kozie Góry leżą pomordowani oficerowie polscy. Po odkopaniu kilkorga zwłok potwierdzili te doniesienia, następnie postawili na mogile brzozowy krzyż, który pomógł natrafić na groby Niemcom. Donoszono także, że Katyń przed rewolucją w 1917 roku należał do Polaka Aleksandra Lednickiego. Miało to świadczyć o czysto polskim charakterze sprawy. Ponadto niemieckie władze wojskowe pomogły zorganizować pogrzeb gen. Mieczysława Smorawińskiego, na który sprowadzono z Lublina brata zamordowanego. Ułatwiły też wizytę delegacji polskich robotników, która przybyła na miejsce zbrodni 20 maja. Składała się ona z sześciu pracowników zakładów przemysłowych GG. „Goniec Krakowski” podał, że na miejscu zbrodni wyrazili pogardę dla katów bolszewickich i stwierdzili, że wśród polskiego świata pracy nie ma już entuzjastów komunizmu, a ideologia ta nie przetrwa. Następnie w towarzystwie red. Józefa Mackiewicza, który dołączył do nich wcześniej, złożyli skromny wieniec z napisem na szarfie: „Pomordowanym przez bolszewików oficerom Armii Polskiej – Rodacy”. W tym samym numerze „Gońca” mowa jest także o wizycie w lesie katyńskim w końcu kwietnia 1943 roku byłego premiera II Rzeczypospolitej, prof. Leona Kozłowskiego, który sam uciekł z niewoli sowieckiej i słyszał tam o zbrodniach bolszewickich. Niemcy próbowali zrobić z Katynia narodowe sanktuarium. W końcu maja donosili o pielgrzymce do oficerskich mogił Polaków ze Smoleńska, którzy złożyli kwiaty na grobach ofiar. Ostatnia informacja o wizycie na grobach katyńskich pochodzi z lipca i mówi o pobycie tam francuskiego sekretarza stanu Fernanda de Brinona, który określił zbrodnię jako „naukową organizację barbarzyństwa sowieckiego”. Podczas zwiedzania lasu katyńskiego pilnowano, aby uczestnicy wycieczek nie dowiedzieli się, że w grobach została odnaleziona niemiecka amunicja. Wzięła się tam stąd, że była importowana w latach trzydziestych w dużych ilościach z Niemiec do ZSRS, jednak nawet taka informacja zaszkodziłaby niemieckiej propagandzie. Informacja z niemieckiego dziennika propagandowego o odkryciu miejsca zbrodni na polskich oficerach w Związku Sowieckim Dokumenty ofiar Niemcy czynili także starania, aby odtworzyć losy pomordowanych oficerów polskich. Ich drogę do dołów śmierci starano się zrekonstruować na podstawie dokumentów znalezionych przy ofiarach – a więc pamiętników i listów – oraz zeznań świadków. Wśród dokumentów najcenniejsze były notatniki. Wspomniany już jeden z nich, należący do mjr. Solskiego, prowadzony był niemal do ostatnich chwil przed śmiercią. Autor wspominał o złym traktowaniu przez bolszewików jeńców i o odbieraniu oficerom pasów, zegarków i pieniędzy. Przy zwłokach generalnie nie znaleziono zegarków i kosztowności, co – zdaniem Niemców – miało wskazywać pośrednio na Sowietów jako sprawców zbrodni, choć według informacji PCK nie stwierdzono rabunkowego charakteru mordu. W innych odkopanych dziennikach znalazły się informacje z okresu pobytu w obozach: oficerowie pisali o złym traktowaniu przez władze obozowe, licznych chorobach przewodu pokarmowego i zgonach z tego powodu. Wiadomości uzyskane z pamiętników niejednokrotnie były wykorzystywane w celach propagandowych. Informacja o grupie ok. czterdziestu Polek rzekomo przebywających w Kozielsku z dziećmi, uzyskana z notatnika jednego z poruczników zamordowanych w Katyniu, miała wykazać, że bolszewicy więżą i mordują także bezbronne dzieci. Prasa gadzinowa nie omieszkała zacytować kilku listów znalezionych przy zwłokach, w których rodziny pomordowanych wyrażają niepokój o losy swoich bliskich. Przy niektórych ciałach znaleziono też zaświadczenia z innych obozów, np. listę osób przebywających w Bołotnie koło Czernihowa. Stwierdzono więc na tej podstawie, że istniały także inne obozy, a Kozielsk był obozem likwidacyjnym. Próbowano także szukać w grobach dowodów na to, że pochowani tu są również jeńcy ze Starobielska – miały o tym świadczyć znalezione listy adresowane do obozu starobielskiego. Informacja ta nie uzyskała jednak potwierdzenia, więc zaniechano pójścia jej tropem. Wiele wydobytych rzeczy wskazywało tylko na obóz w Kozielsku, oprócz pamiętników i listów odnajdywano także cygarniczki z napisem „Kozielsk” oraz pieczątki władz tego obozu na różnych dokumentach. Podczas analizy wydobytych dokumentów zdarzyło się Niemcom kilka potknięć. Na przykład bez sprawdzenia informacji podali, że w Katyniu znaleźli wielką liczbę zwłok oficerów należących do tradycyjnego pułku „Piłsudski”. Wynikało to zapewne ze złego odczytania odznaki na ramieniu jednej ofiar: inicjały „ oznaczające Szkołę Podchorążych, zostały odczytane jako „ co oznaczać miało przynależność do 1. Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego. 3 czerwca 1943 roku, w związku z nadejściem pory letniej, groby zostały zasypane, a zwłoki złożone w nowych mogiłach. 25 września Katyń został zajęty przez Sowietów. Wszystkie opisane wyżej relacje z miejsca zbrodni miały bardzo cenny wymiar informacyjny, wiele z nich zostało potwierdzonych niepodważalnymi dowodami. Należy jednak pamiętać, że o ich doborze stanowiły cele niemieckiej propagandy, która niejednokrotnie naginała niektóre fakty do własnych potrzeb. Mimo to relacje z miejsca mordu były podawane bardzo sprawnie, często szybciej niż w prasie konspiracyjnej, która po raz pierwszy zachowała w tak ważnej sprawie milczenie. Uznała bowiem, że informacje niemieckie dotyczące ekshumacji są wystarczająco obfite i szczegółowe, a ponadto wiarygodne, bo podane z pierwszej ręki, potwierdzone przez komisje złożone z Polaków i przedstawicieli państw neutralnych. Nie był to jedyny powód milczenia, sprawa katyńska mogła bowiem zagrażać sojuszowi państw zachodnich z ZSRS, więc wszelki komentarz musiał być odpowiednio przemyślany. Artykuł pochodzi z numeru 12/2013 miesięcznika „ Śródtytuły dodane przez redakcję
Personalausweis i jego możliwości (Niemcy) Wiemy już, że osoby mieszkające w Polsce, a posiadające niemieckie obywatelstwo będą mogły posługiwać się dowodem osobistym zamiast – jak do tej pory – paszportem. Będzie to możliwe, nawet jeżeli nigdy nie mieszkały w Niemczech! W roku 2010 stare niemieckie dowody osobiste zostały
Na ulicach Warszawy pojawiło się specjalne przesłanie dla nowego ambasadora Republiki Federalnej Niemiec w Polsce. Autorem plakatów przypominających o wciąż nierozliczonych niemieckich zbrodniach z czasów II wojny światowej jest Wojciech Korkuć. W dość zaskakujący sposób zareagował na to korespondent niemieckiego "Die Welt" w Polsce, Philipp Fritz. – Wczoraj dzwoniła do mnie pani z Agencji DPA. Również dziennikarz Die Welt, Philip Fritz był bardzo zdziwiony, że to wisi w ogóle koło dworca, że to jest niejasne, niewytłumaczone. Taki niemiecki idiota, nie umie poczytać po angielsku - podkreślił Korkuć w rozmowie z portalem TV Republika. — Pani oKOTów (@DolnyMokotow) September 24, 2020 „Witamy nowego ambasadora Niemiec w Warszawie! Niemcy wymordowali miliony Polaków i zniszczyli Polskę” - przypomina Wojciech Korkuć w specjalnym przekazie dla Arndta Freytaga von Loringhoven, nowego ambasadora RFN w Polsce. Philipp Fritz odnotowuje, że Freytag był zmuszony długo czekać na rozpoczęcie misji dyplomatycznej w Polsce, nie wspomniał jednak, dlaczego. Nieoficjalnie mówi się, że powodem była przeszłość jego ojca. Sam ambasador tłumaczył w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że jego ojciec „wstąpił do Reichswehry również dlatego, że to zwalniało go z nacisków przyjęcia legitymacji NSDAP". Fritz podnosił różnego rodzaju zarzuty wobec plakatu Wojciecha Korkucia. Artysta udzielił nam komentarza w tej sprawie. W rozmowie z portalem TV Republika zwrócił uwagę na komentarze niemieckich internautów pod postami Philippa Fritza na Twitterze. Wir haben 81 Jahre darauf gewartet, dass die Deutschen die Verbrechen bezahlen! — Wojciech Korkuć (@WojciechKorkuc) September 24, 2020 – Ci Niemcy jakąś jeszcze pretensję do nas mają. Piszą, że Polacy dostali Śląsk, ziemie zachodnie i jeszcze roszczą jakieś pretensje. Tylko że na temat ziem zachodnich to myśmy nie mieli nic do powiedzenia. A to, że nas wymordowali i zrabowali, do dzisiaj się z tego nie rozliczyli, to była inna sprawa. A przecież to jest wciąż do załatwienia, bo te dzieła sztuki wiszą w niemieckich domach i w muzeach – wskazał Wojciech Korkuć. – Trzeba o tym przypominać, to zawsze przynajmniej jeden Niemiec będzie o tym wiedział, będzie dzisiaj miał świadomość poczucia krzywdy, jaka się dzieje. Oni ten swój kapitał, swoją potęgę gospodarczą, zdobyli na cudzej krzywdzie – dodał artysta. – Trzeba im uświadomić: gdybyście nie zrabowali, nie złupili Polaków, nie mielibyście takich emerytur, nie jeździlibyście takimi samochodami. Nie mielibyście również takich wydawnictw, które można wykupić w Polsce i całej Europie Wschodniej – podkreślił nasz rozmówca. Jak wspomina Wojciech Korkuć, jego plakat przypominający Niemcom o ich zbrodniach z czasów II wojny światowej, za które Polska do tej pory nie otrzymała właściwie żadnego zadośćuczynienia, choć była krajem, który najbardziej ucierpiał wskutek tragicznych wydarzeń z 1939 r., pojawiał się w Warszawie już kilka razy. – Teraz jest dedykowany nowemu ambasadorowi, specjalnie spersonalizowany i myślałem, że Niemcy może trochę się bardziej zainteresują. I rzeczywiście się zainteresowali – powiedział artysta, nawiązując do dyskusji z Fritzem. – Ale najciekawsze są komentarze niemieckich internautów, którzy pytają: kto za tym stoi, kto to robi, kto za to płaci? To ich interesuje. Reagują jak gestapowcy. To naprawdę bardzo ciekawe, warto sobie to przetłumaczyć, nawet nie znając niemieckiego i posiłkując się tym internetowym tłumaczykiem można wyłapać sens tych wypowiedzi – podkreślił. – Natrafiłem na taki komentarz, że my jesteśmy przecież bardzo serdeczni dla Polaków, od wielu lat zatrudniamy polskie opiekunki, a oni tak nas traktują. Odpowiedziałem: gdybyście nas nie złupili, to też zatrudnialibyśmy dziś niemieckie opiekunki i bylibyśmy dla Niemców bardzo mili – powiedział Wojciech Korkuć. Konnten Sie diese Poster in Berlin präsentieren? — Wojciech Korkuć (@WojciechKorkuc) September 25, 2020 Zapytaliśmy naszego rozmówcę również o to, dlaczego Niemcy reagują w taki sposób na nasze żądania reparacyjne. Czy próbują rozmywać swoją winę? – Przeciętny Niemiec nie zdaje sobie sprawy, że Wehrmacht i całe państwo niemieckie, wszystko jedno pod jakim szyldem, mordowało i rabowało Polskę przez całe lata okupacji. W ogóle nie mają o tym wiedzy. Temat drugiej wojny sprowadzają do Holocaustu, reszta – won. I to widać, kiedy się spojrzy chociażby na takiego Hansa Gielena, który chętnie by Polaków rozstrzelał. I jeszcze jakaś głupia baba w todze mówi, że pani Natalia Nitek – Płażyńska powinna zapłacić mu za nielegalne nagrywanie. Patrząc na coś takiego, to wręcz można pomyśleć, że on ma rację i Polacy są głupi, skoro jakaś kretynka siedzi w sądzie i takie decyzje wydaje – wskazał artysta. – Jest więc jeszcze dużo do zrobienia. Trzeba uświadamiać: nie ma zbrodni bez kary. Jeśli ktoś chce, aby zbrodnia była mu wybaczona, musi zadośćuczynić – podkreślił. Zapytaliśmy również o stanowisko władz w Berlinie. Kilkakrotnie słyszeliśmy zapewnienia zarówno ze strony kanclerz Merkel czy prezydenta Steinmeiera, że przepraszają i przyjmują odpowiedzialność za to, czego ich kraj dopuścił się przed 81 laty. – Oni powtarzają, że są odpowiedzialni, że biorą całą odpowiedzialność, tylko z tego nic nie wynika. Cały czas nas traktują, jak w czasach okupacji, jak podludzi. Wszystkich trzeba szanować, Niemców, Żydów, Francuzów, a Polaków można traktować jak bydło, niewolników do roboty. I dokładnie tak nas traktują: otwierają montownie, kupują gazety i tak piszą, tłumaczą. Państwo, które wywołało dwie wojny światowe, dziś poucza nas, co jest dobre, a co złe, jak mamy organizować swoje państwo. Bardzo troszczą się o naszą praworządność. A niech zatroszczą się o swoją. Można powiedzieć, że to, co robią Niemcy, to państwowe paserstwo, paserstwo na skalę państwa niemieckiego i austriackiego– ocenił Korkuć. W rozmowie z portalem TV Republika autor plakatów przypominających o niemieckich zbrodniach z czasów II wojny światowej przypomniał o zrabowanych Polakom dziełach sztuki. Zdaniem Wojciecha Korkucia, to byłby najprostszy krok w kierunku zadośćuczynienia. – Wystarczy zamówić transport, parę TIR-ów lub pociąg, jedzie do Niemiec i wraca. A Niemcy i Austriacy niech zrobią sobie ogólnokrajową akcję szukania po strychach i różnych pokojach czy galeriach dzieł sztuki zrabowanych w Polsce. Niech wreszcie to zrobią. 80 lat minęło, za 10 lat będzie jeszcze trudniej, a sprawa wciąż jest niezałatwiona – podkreślił nasz rozmówca. Jaki był finał wymiany zdań między autorem plakatu "Witamy nowego ambasadora Niemiec w Warszawie" a redaktorem Philippem Fritzem? Korespondent "Die Welt" zablokował... Wojciecha Korkucia na Twitterze. Tak rozmawia Philipp Fritz niemiecki korespondent „Welt” i „Welt am Sonntag” na temat odszkodowań dla Polski za zbrodniczą wojnę. Nic się nie zmieniło. Traktują nas tak samo jak w 1939! — Wojciech Korkuć (@WojciechKorkuc) September 25, 2020 Źródło: Portal TV Republika
Liczba wyników dla zapytania „geografia niemcy kl 6”: 10000+. Niemcy kl. VI Test. KL.6. QUIZ O EUROPIE POŁUDNIOWEJ Teleturniej. KL. 6 i 7. Europa - mapa polityczna Rysunek z opisami. KL.6. LONDYN I PARYŻ - KRZYŻÓWKA Krzyżówka.
Ulicami Warszawy przeszli w piątek uczestnicy 11. Marszu Pamięci, który zorganizowano w 80. rocznicę rozpoczęcia niemieckiej akcji likwidacyjnej getta warszawskiego. Jego organizatorem był Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma. "Polska pamięta o Zagładzie. Warszawa pamięta o Holokauście" - podkreśliła w piątek przed Murem-Pomnikiem Umschlagplatz przy ul. Stawki dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego (ŻIH) im. Emanuela Ringelbluma Monika Krawczyk. KOMENTARZE (0) Do artykułu: Warszawa: Odbył się 11. Marsz Pamięci o zamordowanych warszawskich Żydach
Warsztaty - ciekawostki o Niemczech i o Niemcach (w języku polskim). Każdy warsztat trwa 30 min., uczniowie przechodzą do kolejnych sal. Sala 203 - Odra i jej tajemnice. Śladami niksy odrzańskiej i wodnika w niemieckiej literaturze i sztuce (dr Marta Bąkiewicz) Sala 204 - Ciekawostki o niemieckiej polityce i społeczeństwie (dr Artur Kopka)
Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 22:44: * kuchnią niemiecką, bo będzie najciekawsze i najbardziej oryginalne. Berli wybrałby każdy. Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 18:47 Może być wszystko ;PNp. napiszesz temat : Niemcyi stolica Berlin czy cóś i opiszesz krótko Kuchnię niemiecką napiszesz kilka potraw mozesz jedną opisać jak się robi :) i z czego słyną niemcy tak troche dłużej ale też dużymi jakimiś literami tylko nie przesadzaj życze 6 :P :* Gw!azdka odpowiedział(a) o 19:41 Taa, wszystko chyba najlepiej ^^ Uważasz, że ktoś się myli? lub
Ekoplakietki: Niemcy + Austria. Ekoplakietki: Francja + Austria. Plakietka zostanie wystawiona w oparciu o dokumenty rejestracyjne pojazdu. Łączna cena. zł 372,00. Typ niemieckiej naklejki *. Dodaj 3 folie samoprzylepne +zł 110,00. Co to jest folia samoprzylepna? Dzięki folii samoprzylepnej można bez uszkodzeń odkleić plakietkę z szyby
Kraj położony w Europie Środkowo-Zachodniej. Cechuje się podziałem na „landy”, a jego stolicą jest Berlin. Państwo, które zawsze znajduje się w czołówce pod względem gospodarki i o NiemczechNa terenie kraju znajduje się największa liczba ogrodów zoologicznych. Jest ich ponad ich gospodarki sprawia, że są pod tym względem przed wszystkimi innymi państwami rzeką Niemiec jest Ren (865 km).Społeczeństwo Niemiec starzeje się. Około 25% Niemców to osoby będące na emeryturze, bądź setka obywateli Niemiec otrzymała nagrody są najczęściej celem imigracji. Średnio co dziesiąty Niemiec nie pochodzi z tego 70% autostrad nie ma ograniczeń tam około 2 mln taksówek jeżdżących po kraju to tam pierwszą z więzienia w tym kraju nie jest karana. Według zapisu prawa niemieckiego, wolność jest podstawowym ludzkim statystyk mieszkaniec państwa wypija około 140 litrów piwa tam ponad 300 gatunków chleba i 1000 rodzajów Bawarii piwo uznawane jest za jako pierwsi wprowadzili czas letni (w roku 1916).Pytania o Niemczech?Czy Niemcy mają prezydenta?W Niemczech prezydentura jest funkcją reprezentatywną. Prezydent nie rządzi wygląda typowe niemieckie śniadanie?Zazwyczaj jest to ciepły napój, pieczywo i Niemcy piją najczęściej?Spożywa się tam przede wszystkim piwo. Kolejnym popularnym napojem jest czego Niemcy są sławne?Poza ogromem gatunków chleba, piwa i kiełbasy jest to ilość zamków, która przekracza 20 tysięcy. Popularne są też niemieckie strefa czasowa panuje w Niemczech?Panuje tam czas środkowoeuropejski letni. Jest to strefa GMT+2.
PlbK47. 320 388 329 30 453 83 165 123 326
niemcy plakat o niemczech